niedziela, 26 października 2014

Rozdział 1

O. Jaka. Masakra.
Błagam Was, zabijcie mnie! Nie wytrzymam już ani minuty dłużej w tym wariatkowie!
Jak można posyłać dzieci w takie miejsca? No jak?
Ta szkoła jest jak więzienie! Halo, przecież to ja, Laura, dziecko z największym ADHD we wszechświecie! Ja nie mogę ustać w miejscu trzydziestu sekund, a co dopiero jakieś cholerne czterdzieści pięć minut! I to siedząc!
Wracając- wspominałam, że nie lubię szkoły? Psh, może się domyśliliście.
Cholerny świat. Cholerna buda. Cholerne dzieci.
Psh. To niesprawiedliwe.

No bo, popatrzcie- odkąd się urodziłam, wciąż podróżuję. To tu, to tam, o, tutaj jest McDonald, o, jakiś park, o, a w tu coś zjemy... Jeśli już to zatrzymywałam się na najwyżej tydzień. Oczywiście, mama wiecznie gdzieś gnała, chociaż miała naprawdę kupę forsy. Ale nie, nie mogłyśmy mieszkać w apartamentach- my jeździłyśmy. Same, bez nikogo innego- no, nie licząc mojego psa. Ale to zwierzę i jedyny mój przyjaciel. Jeżeli nie licząc mojej mięciutkiej podusi. 
A teraz, gdy już się przyzwyczaiłam do wiecznego gonienia za nie wiadomo czym, nie wiadomo gdzie- oczywiście, moja mama musiała znaleźć pracę i kupić dom.
Nie, nie mówię, że źle- zawsze miła odmiana. I nie twierdzę też, że moja rodzicielka jest nienormalna.
Nie, to jest najukochańsza osoba pod słońcem. Jest jak typowa mama- roztrzepana, troskliwa i taka nieświadoma.
Czyli cała Janette Fallen, osoba, która mnie urodziła.
Ale wracając. Po moim całym, już piętnastoletnim życiu (nie do końca piętnastoletnim, ale to tak niedługo! Dopiero wrzesień, ale dwudziestego siódmego maja będę miała piętnaście lat) tułaczki i jeżdżenia z miejsca na miejsce, nagle, tuż przed nowym rokiem szkolnym, mam normalny dom, szkołę, telefon...
Ale to wcale nie jest normalne! Nie dla mnie!
W każdym razie mama za swoją forsę, którą niejako "odziedziczyłą" po moim tacie, kupiła mały, czteropokojowy domek na skraju miasta. Dwupiętrowy, z ogródkiem do pielęgnowania, garażem i werandą. Na parterze mieści się skromna, ale ładnie urządzona kuchnia, malutki hol, duży salon, wyposażony w niezwykle gustowne meble, malutka toaleta i schowek pod schodami. Piętro- trzy pokoje: mój, mamy i gościnny, plus łazienka i garderoba.
Bez przepychu i nadskakujących sąsiadów.
Ale okej, to jest ta dobra część ustatkowania się- dom, praca mamy, nawet ten nowy samochód już być może... Ale. Szkoła. To.  Czyste. Zło.
Mówię serio. Byłam na rozpoczęciu i o mało co nie usnęłam. Ruch podczas niezwykle nudnego przemówienia dyrektora- brak. Zainteresowanie- brak. Cokolwiek pozytywnego- brak.
Te argumenty chyba mówią same za siebie.
- Proszę Was, to już druga klasa gimnazjum! Macie się uspokoić! - zawołała nauczycielka, przekrzykując wszystkich uczniów w klasie.
Ja stałam z boku- ta nowa, którą trzeba przedstawić.
Psh. Ja nie ogarniam ludzi. Ja się ludzi boję.
Bez obrazy, ale taka prawda. Dziewczyna, która wychowała się bez jakiegokolwiek kontaktu z osobą w jej wieku- masakra.
- Mamy w klasie nową koleżankę- poznajcie Laurę Fallen. Od tego roku będzie uczęszczać do naszej szkoły.
Powstrzymałam się od przewrócenia oczami, uśmiechnęłam się sztucznie i odgarnęłam swoje ciemne loczki z czoła. Uścisnęłam wyciągniętą rękę wychowawczyni i przeszłam przez całą klasę, nawet nie zerkając na któregokolwiek nastolatka, po czym usiadłam na samym końcu i totalnie przestałam słuchać.
I tak codziennie? Tylko weekend wolny?
Pa-ra-no-ja.

1 komentarz:

  1. A tutaj zwrot akcji o 360 stopni, jesteśmy w realnym świecie. Ta szkoła to dla Laury musiał być szok, stawiam że nie będzie je łatwo ale liczę, że znajdzie jakąś bratnią duszę równie "odlecianą" jak ona.
    Kiedy rozdział 2?

    OdpowiedzUsuń