środa, 29 października 2014

Rozdział 3

Boże, czy to serio nie może się już skończyć!
Zauważyłam, że nauczycielki mają strasznie dużo do powiedzenia.
Za dużo, kurczę.
No co, nie jestem przyzwyczajona do słuchania monotonnych, półgodzinnych wykładów na temat zachowania klasy! A to, że przeszkadzamy, że się pchamy- kurde, no ja wszystko rozumiem, jestem bardzo  tolerancyjna w stosunku do każdego... ale wszystko ma swoje granice.
A moja granica cierpliwości właśnie się wyczerpuje!
No, a poza tym... moje ADHD też ma emocje! Co wy myślicie? Że ono nie czuje? Zapewniam Was, czuje- ba, a właśnie w tej chwili mnie rozsadza od środka.

ADHD, a przy okazji wszechobecna, wręcz przytłaczająca NUDA!
Tak! Nuda! Co ja jestem , cholera, żeby wysłuchiwać kazań? W kościele?!
Sorry, to jest szkoła! Może i nigdy nie chodziłam do żadnego ośrodka edukacji, może i nie mam doświadczenia- ale żeby na początku roku robić wykład na temat wartości i zachowania...
Psh. Bezduszne.
Tak więc ja, Laura F., lat piętnaście, z dolegliwym ADHD, wyruszyła na poszukiwanie czegokolwiek, żeby tylko dać upust energii... znaczy emocjom. Tak, zdecydowanie emocjom. To właśnie miałam na myśli. Emocjom.
Tak.
Psh, ale rozumiecie sens? Żaden normalny, szanujący się człowiek nie ma ochoty na wysłuchiwanie gadki swojej wychowawczyni.
Może i spędziłam całe życie na podróżowaniu, ale nie jestem debilem.
W każdym razie, jak się wsłuchać w ten monotonny głos to mooże...
A nie, jednak wciąż nie. N-u-d-a.
- I pamiętajcie- ten rok ma być lepszy od poprzedniego! Zapamiętajcie! - przykazała nauczycielka, a ja omal nie wybuchnęłam śmiechem.
Ej, serio- ta baba wygląda jak przerośnięta i siwa lalka Barbie! Makijaż, pełno pudru, figura niczym u odelki na emeryturze, włosy proste, krótkie... tlenione...
Umpf. Jak mówiłam- Barbie.
Gdy wreszcie skończyła się pogadanka (kazanie, wykład, jakkolwiek to nazwiecie- to to samo, tak samo nudne, tak samo monotonne), z nagłym przypływem energii (moje ADHD odpadło po jakiś trzech czwartych czasu, po prostu się poddało, a kiedy ono się wycofuje, to znaczy, że poziom nudności osiągnął zenitu) wystrzeliłam jak proca z klasy, po czym, charcząc i wywracając stale oczami, oparłam się o ścianę.
Ojj, coś czuję, że ten rok będzie niezwykle efektowny.
I tak sobie hasając przez korytarz w tym okropnie niewygodnym stroju galowym, idąc między nudnymi, szarymi i niczym się wyróżniającymi ścianami byłam gotowa iść do łazienki (gdziekolwiek ona była) i pociąć się mydłem.
I tak przed długi, długi czas.
Codziennie.
Pięć dni w tygodniu.
PSH.
W momencie, kiedy przeklinałam moje życie za to, że w ogóle istnieję i chodzę do placówki dla wariatów (czytaj: szkoła), nagle, niczym lecący Power Ranger, tuż przede mną wystrzeliła jakaś dziewczyna.
Em, to znaczy- upadła prawie pod moimi nogami.
Jej średniej długości proste, rudoblond włosy rozsypały się na podłodze. Gdy uniosła głowę, zobaczyłam ogromne, szaro-zielone oczy.
- Uważaj, jak leziesz, Ackerman! - zawołał ktoś za mną, a po chwili dobiegł do mnie gromki śmiech.
Podniosłam wzrok i obróciłam się.
Niedaleko mnie stała grupka nastolatek w moim wieku- ale to jakich nastolatek!
Kilogram tapety na twarzy, pełno różu, tuszu, cieni, szminek, lakieru.
O, fuj. To wygląda jak młodsza wersja mojej wychowawczyni. Nie zniosę kolejnych!
Na czele grupki stała ładna (nie powiem, nie była brzydka) babka.
Ekhem, się znaczy- plastik, mówiąc wprost. Długaśne, białe włosy, duże błękitne oczy i hollywoodzki uśmiech.
Uch. Jeszcze jej nie poznałam, a już nie lubię.
Tłumek umalowanych laluni, oczywiście zaśmiewając się końskim chichotem, odbiegł z pełną gracją.
A ja stałam jak głupia na korytarzu obok wywalonej dziewczyny, która trzymała dłoń na kolanie, a oczy ukryła za prostą grzywką.
Jak się jej nieco przyjrzałam, była kompletnym przeciwieństwem mnie. Ja- z lekko zadartym, małym noskiem, pełnymi wargami i wysokimi kośćmi policzkowymi i brązowymi tęczówkami. A ona- okrągły nos, wąskie usta i okrąglutka twarz z mnóstwem piegów.
Mpf. Mam za miękkie serce.
- Debilki - rzuciłam niedbale i ukucnęłam (usiłując przytrzymać w ryzach moją spódniczkę) obok nastolatki. Ta obrzuciła mnie lekko zdziwionym spojrzeniem. - Kolano? Kurde, ja się z moim zmagałam kilka lat, ale nigdy nie głaskałam. Rozpieszczasz je. A tak w ogóle, Laura jestem. Wiem, wiem, nikt mnie nie kojarzy, ale jestem nowa. Patrz, dopiero przyszłam, a już mi się do stóp rzucają.
Dziewczyna, pomimo kilku łez w oczach, wyglądała na nieco rozbawioną.
- Ashley.
Widzicie! Pierwsza znajomość jest- jeszcze tylko paru wrogów sobie zrobić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz