sobota, 15 listopada 2014

Rozdział 6

Apel ciągle trwa, a ja już się zniecierpliwiłem.
A zrozumcie, że mam wyjątkowo duże pokłady cierpliwości. Nawet nauczyciel spał na nauczycielu, tak totalnie i na dodatek oboje płci męskiej.
Psh. Powiem wam w tajemnicy, że oni są razem, ale cicho, już.
Tak ze znudzenia, zacząłem obserwować jakże ciekawy sufit.
Tak na serio. Ta biel jest głębią, bez dna. Co ja tu gadam, przecież nie jestem poetą, ani humanistą.
Kątem oka zauważyłem że ta, no... jak jej tam było? Nie no na serio, przecież nie mam sklerozy. A już wiem, Laura. No więc, zauważyłem, oczywiście kątem oka, że Laura mnie obserwuje. Teraz zauważyłem, że jest niska, ale i tak wyższa ode mnie. Sądząc po jej mimice twarzy, myśli pewnie o tym jakim JA jestem kurduplem. No ale nie jestem wszystkowiedzący, więc równie dobrze może myśleć o zupełnie innej rzeczy.

Minęło kilka minut, a mi zdrętwiał kark, zmieniłem pozycje i przy okazji odruchowo podrapałem się po karku.
Nosz cholera. Nie mogę się pozbyć tego nawyku. Nauczyciele w zeszłym roku mówili mi, że ten gest ich "rozbraja", i niestety nie wiem w jakim tego słowa znaczeniu. Nawet sama macocha prosiła, o zaprzestanie tego. Niestety nie wiem o co chodzi tym ludziom.
Skrycie popatrzyłem na sąsiadkę, mówię tu o Laurze, ona natomiast wyglądała jakby miała za chwile rzucić się na dyrektora, chyba miała pewne ADHD. No, ale cóż, ja nie mam w zwyczaju oceniać książek po okładce, tak samo jak ludzi.
Popatrzyłem tęsknie w stronę drzwi i to co tam zobaczyłem totalnie mnie oszołomiło. Nagle przestałem ufać swojemu wzrokowi, no bo to co widziałem mogło być tylko złudzeniem albo iluzją, ale to nie mogło istnieć naprawdę. Zresztą nie wiedziałem co widzę. W drzwiach stał ktoś, kto wydawał się mieć skrzydła, które tak jakby emanowały własnym światłem. Ale to było tak dziwne, że nie wiedziałem czy to są skrzydła.
Ale, nie wiecie jak to jest, nikt nie widział tego światła, albo przynajmniej nikt nie zwrócił uwagi na tego "ktosia", który nie powinien być w tym budynku. Więc miałem zwidy.
No ale powiedzcie mi, czy zwidy mogą trzymać w rękach twojego kota i mieć wrażenie, że przewierca cię wzrokiem? No bo naprawdę trzymał kotka, który należy do mnie <wiedziałem to, bo ma niebiesko-fioletową obrożę> i przewiercał wzrokiem moją twarz, tak jakby czegoś w niej szukał.
Minęła dość długa chwila, a te skrzydła zniknęły, a także to ich dobijające światło. Postawił kota na ziemi i wyszedł. A Olgi, bo tak miał na imię mój kot, bezszelestnie przebiegł między rzędami uczniów i w milczeniu łasił się do mojej nogi.
Byłem dalej oszołomiony tym dziwnym zjawiskiem, jednak poruszyłem nogą, żeby kociak, wiedział, że zwracam na niego uwagę. Po pięciu minutach zauważyłem, że wszyscy się zbierają. Pozostałem jeszcze w miejscu, a kiedy już prawie nikogo nie było w sali, kucnąłem i wziąłem Olgiego na ręce.
Za plecami usłyszałem dwa dźwięki zaskoczenia. Odwróciłem się i zobaczyłem Ashley i Laurę, dalej stojących na swoim miejscach. Olgi skoczył z moich rąk na kuzynkę, która w ostatniej chwili go złapała.
-Olgi? A co on tu robi? -podniosła wzrok na mnie.
-Nie wiem. Nagle poczułem że się do mnie coś łasił i zauważyłem kota -w wzroku Ashley dojrzałem nutę podejrzliwości.
Chyba zauważyła, że coś ukrywam, ale postanowiłem trzymać to w tajemnicy, żeby nie uznała mnie za wariata.

1 komentarz:

  1. Nie kumam jak na apelu nauczyciel może spać na nauczycielu?
    Czyżby książka szła w kierunku fantasy, pojawiają się jakieś postacie ze skrzydłami, a może to Krzysiek ma zwidy, ale skąd jego kot w szkole, może mieszka nie daleko, stęsknił się i przyszedł go odwiedzić?

    OdpowiedzUsuń